Autor: Radosław Kozal
Ludzie dzielą się na tych, którzy swoją rzeczywistością się chwalą, i tych, którzy się nią dzielą. Jeśli chcemy być postrzegani jako profesjonaliści w swojej dziedzinie, warto zastanowić się nad tym co i po co piszę, a także jak to jest odbierane.
Wizerunek, czyli to jak jesteśmy postrzegani to miecz obosieczny – działa na naszą korzyść lub niekorzyść. Mówi się, że z jednej strony „nie jesteśmy zupą pomidorową i nie każdy musi nas lubić”, z drugiej zaś, nawet jeśli ktoś nie przepada za naszą działalnością w Internecie, nie musi wcale oznaczać, że automatycznie nas nie szanuje.
Sztuką pracy z wizerunkiem jest to, aby z jednej strony świadomie nim zarządzać, a z drugiej strony wciąż zbierać informację z zewnątrz, jak faktycznie jesteśmy postrzegani.
Czy możemy liczyć na to, że ktoś wprost i szczerze powie nam, że coś mu się w naszej działalności podoba, albo tym bardziej, że mu się nie podoba? Niestety, z doświadczenia (myślę, że każdy z nas może się pod tym podpisać) trzeba przyznać, że rzadko mamy szansę usłyszeć konstruktywną krytykę na własny temat. Hejtu, jako niekonstruktywnej krytyki nie bierzemy pod uwagę, choć ten wątek jeszcze tu wróci.
Jakimi zasadami kierować się w Internecie, aby mieć pewność, że nasz wizerunek zmierza w dobrą stronę?
Po pierwsze – bądź pozytywny. Czy to oznacza, że każdego dnia masz wrzucać zdjęcia uśmiechniętego siebie? Nie. Chodzi o to, aby przekaz treści miał pozytywny wydźwięk. Jeśli coś piszesz lub mówisz – nie narzekaj, nie krytykuj, nie oceniaj, nie obrażaj. Wydawałoby
się to oczywiste, natomiast gdybyśmy prześledzili własną historię działalności w Internecie, mogłoby się okazać, że większość naszej aktywności nosi właśnie takie znamiona. Tak już jesteśmy stworzeni (mamy w sobie z natury szerszą paletę emocji negatywnych niż
pozytywnych), że wchodzimy w interakcję częściej pod wpływem emocji negatywnych niż pozytywnych. Czy to oznacza, że mamy pisać tylko “dobre i poprawne” rzeczy?
Nie. Nie mniej warto zadbać o to, aby – jeśli podejmujemy się krytyki (np. produktu) zadbać o argumenty. Wtedy krytykujemy konstruktywnie, a to jest pozytywne, jeśli odpowiednio ubierzemy to w słowa. Z założenia staraj się pisać rzeczy o pozytywnym wydźwięku, ale nie zapomnij o zasadzie numer dwa.
Zasada numer 2 – bądź autentyczny. Co to dla mnie znaczy? Przede wszystkim to, że jeśli spotkam Cię na mieście to moje wyobrażenie (i każdego innego odbiorcy) Ciebie będzie zgodne z tym, co widzę w Internecie. Idzie za tym wiele konsekwencji: to jak się ubieramy,
jak o siebie dbamy, jak się wysławiamy, jak gestykulujemy, jak nawiązujemy relacje.
Jeśli budujesz w sieci wizerunek uśmiechniętego, pachnącego i chętnego do pomocy instalatora, a w kontakcie z klientem jesteś butny, przeklinasz, nie słuchasz a na domiar złego nie wywiązujesz się z ustaleń – obosieczny miecz sprawiedliwości szybko dopadnie Twoją reputację. Z drugiej zaś strony, jeśli za tym co pokazujesz w mediach idą faktyczne działania, spłynie na Ciebie łaska dalszych poleceń, a twoja marka będzie rosła w siłę.
Zasada numer trzy – nie ulegaj presji „co pomyślą sobie inni”. To najtrudniejsze z wyzwań, jakie staje przed nami, gdy decydujemy się na tworzenie publiczne. Pamiętaj, że od momentu gdy tworzysz swoją markę (niezależnie, czy jest ona oznaczona twoim nazwiskiem,
czy też nie) stajesz się osobą publiczną – warto w tym momencie oddzielić grubą kreską treści prywatne, od treści publicznych (to temat na osobny artykuł). Jeśli jesteś w czymś dobry, posiadasz status eksperta lub choćby jesteś pasjonatem danego tematu – masz prawo się na ten temat wypowiadać. Możesz tworzyć posty z recenzjami, brać udział w dyskusjach czy też jak najbardziej opisywać swoje codzienne doświadczenia związane z danym obszarem. Często spotykam się z tym, że wiele osób z którymi pracuje boi się (=wstydzi) zabierać głos, a już tym bardziej robić to pod swoim nazwiskiem/marką przed obawą spotkania się z krytyką.
Owszem, takie ryzyko istnieje zawsze. Pewności siebie w tym kontekście trzeba się nauczyć i warto nad tym rodzajem odwagi pracować. Być może przyniesie ona więcej korzyści, niż wart jest ten strach? Nowi odbiorcy to potencjalni nowi klienci, partnerzy biznesowi, a
może nawet przyszli przyjaciele. Nigdy nie wiesz kogo dzięki swojej pasji poznasz.
Moją recepetą na przełamanie się i zwiększenie pewności siebie jest zasada otwartości. W końcu każdy z nas ma prawo do błędów, prawda? Możesz żyć w przekonaniu, że coś jest czarne, nie mając pojęcia o innych odcieniach tej samej rzeczy. Jeśli dowiesz się tego od
kogoś, nawet pod swoim postem, to nie powód do wstydu i zażenowania, tylko podziękowania komuś za uświadomienie. Bądź pozytywny, bądź otwarty – to bardzo cenna, życiowa umiejętność.
A co z hejtem? Jeśli mamy pewność, że nasze działania są pozytywne, merytoryczne, autentyczne i że nasza otwarta postawa pozwala nam na przyznanie się do błędu, nauczymy się szybko, że krytyka, pod której ostrzałem się znaleźliśmy nie ma najmniejszego pokrycia z rzeczywistością i że podsycana jest zwykłą zawiścią lub zazdrością.
Stosując się do zaproponowanych przeze mnie zasad szybko w takiej sytuacji zrozumiesz, że problem hejtu nie dotyczy odbiorcy, a adresata…
Budowanie wizerunku to temat bardzo obszerny i na pewno będzie pojawiał się jeszcze w innych kontekstach w kolejnych artykułach.
Życzę Wam odwagi i powodzenia w budowaniu pozytywnego wizerunku!
Radosław Kozal
Work-life-sport balance
www.radoslawkozal.pl